piątek, 6 maja 2011

Temat stary jak świat i śliski jak marynowane grzybki.

W życiu szafiarki przychodzi taki dzień, kiedy wypadałoby się obfocić i wrzucić nowego posta ku uciesze gawiedzi, ale z różnych przyczyn - se ne da. Albo pogoda nie taka, albo ciuchy ałtfitowe w praniu, albo film dobry leci, czasami po prostu się nie chce, nieistotne.  Bycie celebrytą jednak zobowiązuje i nie można tłumu spragnionego nowych fotek zostawić na głodzie - ponieważ jednak outfitu nie ma, tłum trzeba czymś zapchać. I tu z pomocą przychodzą INSPIRACJE - zgrabny pakiecik zdjęć, związanych ze sobą mniej lub bardziej tematycznie, które łączy jedna zasadnicza cecha - szemrane pochodzenie.

Spokojnie, nie będzie o prawach autorskich - fascynuje mnie jedynie paradoks. Bo jak jest - ukraść samochód: źle, ukraść zdjęcie: spoko? Nie ogarniam, czy chodzi jedynie o skalę, czy też o fizyczną namacalność? Ostatecznie dookoła kradną wszyscy - i nie chodzi mi tu bynajmniej o polityków. Ściągamy nielegalnie filmy, seriale, muzykę, sprawa jest kontrowersyjna i budzi emocje, niewielu jest w stanie oprzeć się pokusie pozornej darmochy. Jednak nawet Ci, którzy sobie tego odmawiają, raźno maszerują na zakupy do wielkich sieciówek, które radośnie kopiują projekty z wybiegów, czasami tak bezczelnie, że granica między inspiracją a podróbką zaczyna się niebezpiecznie zacierać.

Tutaj powinien nastąpić wykład nt. prawa autorskiego, własności intelektualnej, ble ble ble. Nie znam się na tym i nie mam pojęcia, co mówią paragrafy. Mama wychowała mnie w przeświadczeniu, że jak się kradnie, to ręce usychają wcześniej czy później i nie mam problemu z moralną oceną pożyczania sobie tego, co do mnie nie należy. Nie żebym była święta. Tak, zdarza mi się ściągnąć film lub płytę z internetu - nie chcę ubierać tego w ładne słówka, fakty mówią za siebie. Ściągając plik, okradam kogoś z z należnej mu kasy. Używając szafiarskiego słownictwa, ostatnio zainspirowałam się "Antychrystem" von Triera i płytą POE "Złodzieje zapalniczek". Mam dziką ochotę przejść się do sklepu i zainspirować się Snickersem i Coca-colą, ale obawiam się że to szemrane nazewnictwo w tym wypadku nie przejdzie i ochrona wyprowadzi mnie prosto do radiowozu. Najbardziej jednak chciałabym zainspirować się jakąś genialną książką do mojej pracy licencjackiej. Czuję jednak, że nie zdołam utrzymać wystarczająco bezczelnego wyrazu twarzy, żeby przekonać mojego promotora do szafiarskiego znaczenia słowa „inspiracja".

W ramach buntu załogowałam się na allegro i kupiłam ostatnią płytę Massive Attack i „Third” Portishead. Pewnie w ogóle ich nie odpakuję i będą leżały w folii, dopóki nie dorobię się sprzętu, na którym słychać różnicę między mp3 a płytą, ale przez 15 minut pozostanę uczciwym człowiekiem. Fakt, nie jestem w stanie wszystkiego kupić i stosuję dość pokrętną logikę (tzn. płacę tylko za to, co mi się spodoba dopiero po sprawdzeniu), ale na samym początku postanowiłam, że zdjęć kraść nie będę - to, że na dzień dzisiejszy nie mogę zdobyć się jeszcze na to, żeby być kryształowo uczciwą, nie znaczy, że muszę odpuścić sobie na całej linii.

Szkoda - zestawy takich zdjęć bywają faktycznie inspirujące, jak np. u Maffashion (notabene jeden z moich ulubionych blogów, a przy tym chyba najpopularniejszy z tych, które wykorzystują cudze zdjęcia), ale brakuje przy nich nawet informacji, czyją właściwie są własnością; rozumiem zatem, że blogerki te dają pełne prawo do wykorzystywania ich własnych zdjęć w dowolnym celu?

Całą filozofia "inspiracji" sprowadza się do myślenia: "to nie moje, nie wiem czyje...a,to sobie wezmę i użyję". Patrząc na to, tym bardziej cenię AlicePoint, Styledigger czy Ryfkę, u których cudzych zdjęć nie zauważam.


Akcja: Nie kradnij zdjęć!


 za całą akcję - ukłony dla Riennahery 

Gods bless you.

4 komentarze:

  1. Coś kiedyś czytałem o Creative Commons, ale niestety już nie pamiętam, bądź co bądź polecam!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeglądam tego posta i co czytam? " ponieważ jednak outfitu nie ma, tłum trzeba czymś zapchać" Natychmiast poraziła mnie owa myśl: sesja w bieliźnie! Ho ho, może nawet osławiony gorsecik ujrzy światło dzienne ho ho! Ech zanim zdążyłem się rozczarować następnym zdaniem i tak musiałem wziąć zimny prysznic...

    pozdrawiam Karol

    OdpowiedzUsuń
  3. Karol...:D czekaj czekaj, o Tobie niebawem też napiszę ;->

    OdpowiedzUsuń
  4. o jaaa temat faktycznie sliski, o ile (wedlug prawa) sciagniecie mp3 (na wlasny uzytek) nie jest przestepstwem (bylo by gdyby zostalo gdzies wykorzystane) o tyle korzytsanie ze zdjec nim jest (bez podania zrodla) dlatego rowniez jestem przeciwna postom w stylu "inspiration" jednakze decyzja taka lezy po stronie dodajacego owe zdjecie. Sama bylam kiedys "ofaira" takiej kradziezy dziwczynka powiedziala tylko "nie ukradlam ci, tylko wzielam z googli" z idiota nie wygrasz...

    OdpowiedzUsuń

Tak, generalizuję. Tak, upraszczam i korzystam ze stereotypów. Mówiąc "zwykle" mam na myśli, że coś sprawdza się w ok. 7-9 przypadkach na 10 możliwych. Jeśli jesteś wyjątkiem - lucky you! Zanim zaczniesz ze mną dyskutować - pamiętaj, że "się nie zgadzam" i "jesteś głupia" - to nie argumenty.