poniedziałek, 2 maja 2011

Jaśnie państwo biorą ślub

dedykuję - Martynie :)

Cały wszechświat żyje TYM ślubem. Kate i Will, Will i Kate, a w tle: McQueen, nazwisko równie ważne (jeśli nie bardziej) co sami główni zainteresowani. Zasadniczo chodzi o to, że w całym spektaklu udział wzięli: TEN Will, jakaś tam Kate i TA sukienka, rzekomo najgłośniejsza kreacja naszego stulecia (odważne stwierdzenie, biorąc pod uwagę że zostało jeszcze prawie 90 lat do końca).

Świat normalnych ludzi podzielił się na dwa obozy - tych rozemocjonowanych, którzy całość śledzili na żywo na YT i do dzisiaj rozmawiają o koronkach i wycięciach oraz na tych, którym to, delikatnie mówiąc, wali. Osobiście należę do drugiej grupy. Rzeczony ślub razem z sukienką zwisa mi i powiewa, państwu młodym życzę sto lat w zdrowiu i pomyślności, oraz tego, aby pan młody nie stawał się z wiekiem coraz bardziej podobny do ojca (bo czoło już niebezpiecznie przesuwa mu się ku górze). Na Facebooku powstały setki stron na temat Kate i Williama - dotyczące ich ślubu, kreacji, nocy poślubnej, a nawet kapelusza jednej z księżniczek [sic!]. Nie, nie mam pojęcia, której, nie śledzę życia dworskiego (dobrze, że mam konto na fb, bo w ogóle nie pamiętałabym o ślubie). Sukienkę owszem, widziałam i mogę powiedzieć - że była. Pamiętam że była biała, z tyłu ciągnęło się pełno materiału i gdzieś tam były jakieś koronki. Reasumując - żal, a nie fashionistka ze mnie.

Na nieszczęście jest jeszcze trzecia grupa, ze szczególnym wskazaniem na Polskę - hejterzy. Celowo wspominam o Polsce, bo wydaje mi się, że np. w Hameryce, kiedy ludzie mają trochę wolnego czasu, robią sobie barbecue, idą na zakupy, może grają w coś, no nie wiem, cokolwiek. U nas natomiast jest pewna grupa frustratów, którzy każdą wolną chwilę (a mają ich nadmiar, sądząc po ilości komentarzy w internecie) spędzają, wylewając swoje kompleksy pod zdjęciami, postami i ogólnie gdzie popadnie. Zaskakujące, że są dookoła nas ludzie, którzy znaleźli czas, żeby obejrzeć taki ślub (mimo, że wała ich to obchodzi), znaleźć pierdyliardy hejterskich stron tematycznych na fb i polubić je, a potem na każdej wygłosić durny komentarz w stylu "ma ryj jak koń i wygląda jak wieśniara" (autentyk z fb). 

Zapewne nie pisałabym o tym w ogóle (bo w kółko tylko o tych hejterach, mam obsesję na tym punkcie), gdyby nie to znalezisko. Zastanawiam się - WTF, people? Zawsze uważałam, że hejterstwo należy wypalać ogniem do gołej ziemi - cenię sobie wolność słowa, ale jak widać po naszych politykach, nie zawsze służy ona słusznej sprawie. Bezkarność w wyrażaniu czego popadnie (bo o poglądach trudno tu mówić) skutkuje potem dziadkami z Wermachtu i listami IPNu. A autostrad jak nie było, tak nie ma.

Zastanawiam się też, czy taki post jak ten powyżej można podciągnąć pod zbrodnię nienawiści? Ostatecznie John Galliano wyleciał z ciepłej posadki u Diora za kilka głupich zdań o Żydach, którzy, jak wiemy, nie pozwalają się bezkarnie obrażać (pozdrowienia dla Mela Gibsona, cokolwiek teraz robi). Czy zatem za jawne okazywanie nienawiści nie powinno się wyciągać konsekwencji? Skoro zdania takie jak w tym poście są dopuszczalne, to czemu nie mogę legalnie kupić "Mein Kampf" Hitlera? Czy nienawiść rasowa jest gorsza od społecznej? Jestem naprawdę ciekawa, czy gdyby ktoś podjął próbę zamachu na Kate i jako inspirację wskazał takiego blogaska, byłoby możliwe wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec autorki (Charles Manson odsiaduje po dziś dzień, a "jedynie" podżegał do morderstwa)? Jasne, przesadzam. Bo przecież będzie czas na dyskusje, jak jakiś nawiedzony hejter kiedyś wyrazi fizycznie swoje animozje. Mówi się, że najgłośniej szczekają zawsze małe pieski - ale ze zwierzętami do końca nigdy nie wiadomo.

Tak się tylko zastanawiam.

P.S. To już jest jawny znak tego, że się czepiam, ale liczne (blogi!) spotkania z tym plakatem wyzwoliło we mnie jeszcze jedną falę uczuć. Na bogów, kiedy ludziom znudzi się wreszcie Kate Moss? Naprawdę nic do niej nie mam, ale przeglądając prasę modową (ale o zgrozo, nie tylko!) mam wrażenie że wszystkie inne modelki wyginęły, a na placu boju został tylko Anja Rubik i Kate. Przysięgam, jeśli jutro otworzę puszkę tuńczyka i tam TEŻ będzie Kate Moss, wyskoczę oknem. Ileż można?

Gods bless you.

10 komentarzy:

  1. "most miłości" we Wrocławiu ;) Hejterów jest teraz tak dużo, piszą i "lansują" się jak tylko mogą, że ja po prostu ich wpuszczam jednym uchem, a wypuszczam drugim. Nie ma czym się przejmować, nie warto. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, Kate Moss też mnie nie zachwyca, ale post, który znalazłaś... Po co ludzie wypisują takie rzeczy. Poniżej jakiegokolwiek poziomu, po co się tak publicznie kompromitować? Nie rozumiem tego :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że tylko ja mam takie zdanie na temat tego żałosnego "światowego wydarzenia".
    Dla mnie książęta w tej chwili już dawno poszli w zapomnienie. Interesuje mnie dużo bardziej co się dzieje w Japonii i innych częściach naszego świata. Zamiast trwonić tak bezmyślnie pieniądze pomogliby ludziom, do których los już tak radośnie się nie uśmiecha.

    Żałosność ludzi przyprawie mnie o mdłości!
    Kropka.

    Pozdrawiam, agNeSSka

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahaa! jestem sławna. kochanie, trochę dystansu i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. aha, i jeszcze jedno:

    KOCHAM KATE

    OdpowiedzUsuń
  6. 'znaleźć pierdyliardy hejterskich stron tematycznych na fb i polubić je, a potem na każdej wygłosić durny komentarz w stylu "ma ryj jak koń i wygląda jak wieśniara" ' - umarłam ze śmiechu po tym zdaniu, brawo dla Ciebie ;))) A swoją drogą popieram, w niemal każdym całą konkluzję.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. fajnie piszesz :)
    zapraszam do mnie
    http://misscferreira.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem do której grupy sie zaliczam, na pewno do tej która z radościa patrzy na pozytywne wydarzenie w opozycji do "pociag sie wykoleil, zginelo 15 osob, w japonii umarlo 200 tys osob, w polsce ojciec zabil corke i jej dziecko, kibole pobili mlodego chlopaka bo na nich spojrzal, wybuchl wulkan, smolensk". Z przyjemnoscia choc na chwile oderwalam sie od negatywnosci, nienawosci, zlosci, smierci, klesk i nieszczesc ktorymi zalewaja nas mass media i obejrzalam skrot slubu na tvn24 jak juz o 14 zwklelam sie z lozka.
    Bezinteresowanej nienawisci nie rozuzmiem ale niestety nie dziwie sie, ze istsnieje skoro wszyscy przescigaja sie w informowaniu o jej objawach i chelpiebiu sie slowna litoscia nad jej ofiarami i uspokojeniu swego sumienia poprzez wyrazenie wspolczucia. Tym samym konczac swoje dzialania na rzecz poszkodowanych. Spolecznie poprawne. Toc w koncu pochylilem/am glowe nad tragedia. Przy okazji ponarzekalam po co tyle informacji na temat czegos pozytywnego skoro dzieci w afryce umieraja z glodu.
    Brakuje umiaru w dzisiejszym swiecie. Do grosteki posuniete jest ukazywanie zlych rzeczy gdzie cos normalnego, szczesliwego, radosnego urasta do rangi czegos niepoprwanie politycznego. WTF?!
    Nie sledzilam tego slubu ale z usmiechem na ustach patrzylam w skrotach na szczescie jakichs ludzi. Z ulga. Ze nie zyjemy w swiecie przepelnionym jednie zlymi emocjami.

    btw. Nie trawie Kate Moss. Wiem, ze projektanci staja za nia murem, ma liczne grono fanow i wszyscy sie tym karzelkiem zachwycaja. Dla mnie to zniszczona uzywkami kobieta ktora ma dobry gust ciuchowy ale mam dosc ogladania jej w magazynach i zachwytem nad nia, nad jej cudownoscia. Jest przykladem na to, ze to zniszczenie jest na topie a nie cos swiezego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Blog przytoczony przez Ciebie, to jakaś porażka. Oby jak najmniej takich ludzi na świecie.
    I znowu podoba mi się Twój styl postu:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie piszesz. Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń

Tak, generalizuję. Tak, upraszczam i korzystam ze stereotypów. Mówiąc "zwykle" mam na myśli, że coś sprawdza się w ok. 7-9 przypadkach na 10 możliwych. Jeśli jesteś wyjątkiem - lucky you! Zanim zaczniesz ze mną dyskutować - pamiętaj, że "się nie zgadzam" i "jesteś głupia" - to nie argumenty.