czwartek, 28 kwietnia 2011

Jak zostać hejterem. Samouczek.

  1. Wymyśl sobie dobry nick. Od dzisiaj nie masz już tożsamości. Masz nick. Nie przywiązuj się do niego, bo będziesz używał go tylko wtedy, kiedy nie będzie można dodać komentarza anonimowo. Anonimowy komentarz jest istotą hejtingu, tak samo jak anonimowy donos był istotą komunizmu. Jeśli masz na jakimś portalu założone konto, korzystaj z niego tylko do pisania pozytywnych komentarzy, bluzgi i hejty pisz anonimowo. 
  2. Nie przejmuj się posądzeniami o trolling. Z Kopernika też wszyscy się śmiali, a zmienił świat. Ty też możesz.
  3. Jeśli chcesz być prawdziwym hejterem, nie powinieneś za wiele czytać ani obcować z bardziej wyrafinowanymi formami kultury - to powoduje wzrost tolerancji i dystans do świata i samego siebie, a to nie są cechy, których potrzebuje hejter. Twoją biblią jest internet - zwłaszcza takie portale jak Pudelek.pl, gdzie znajdziesz najświeższe informacje ze świata szołbiznesu, które możesz hejtować. Dobrym miejscem na hejting są też blogi - nie przejmuj się faktem, że sam nie potrafisz pisać/robić zdjęć/gotować/whatever. Masz prawo napisać, jak beznadziejni są ci, co to robią.
  4. Ogranicz swoje życie towarzyskie - jeśli dużo imprezujesz i masz wielu znajomych, masz mniej czasu na hejting. Ponadto jeśli poznajesz wiele nowych osób, pojawia się znowu problem dystansu i tolerancji, a tego przecież nie chcesz.
  5. Poćwicz ironię. Czytaj basha, jak Kuba Wojewódzki, bądź nonszalancki jak Kuba Wojewódzki, śmiej się z Dody jak Kuba Wojewódzki, czasami rzuć jakimś błyskotliwym cytatem z wikipedii. Naśladuj Kubę Wojewódzkiego (mimo, że nie masz 50 lat, też możesz być cool w trampkach). Jednocześnie powinieneś go nienawidzisz. Status hejtera zobowiązuje.
  6. Pracuj ciężko, z nienawiścią i za niewielkie pieniądze, czuj się niedoceniany. To ważne. Jeśli będziesz dobrze zarabiał robiąc coś, co lubisz, nie będziesz na tyle sfrustrowany, żeby być hejterem. Możesz też nienawidzisz szkoły/swojego kierunku studiów/bezrobocia.
  7. Nie osiągaj sukcesów - zbyt duża ilość sprawia, że przestają cię obchodzić sukienki i skoki wagi Kasi Cichopek i inne równie ważne dla hejtera zagadnienia. Dopuszczalne są jedynie sporadyczne trofea sportowe na poziomie amatorskim.
  8. Nie oglądaj "Dnia świra". Ten film jest bluźnierczy i szydzi z hejtingu.
  9. Masz prawo nienawidzisz wszystkiego, co tylko zechcesz. Listę tego, co w danym sezonie wypada hejtować, znajdziesz na Hejter.eu - tam możesz podpisywać się stale loginem, jesteś wśród swoich. Oni nienawidzą także ciebie, ale przecież właśnie o to chodzi.
  10. Zawsze udawaj mądrzejszego, niż naprawdę jesteś, pozuj na intelektualistę - jeśli nie będą cię szanować, nikt nie będzie brał twoich bluzgów serio. Poza tym czytanie "Ulissesa" na ławce w parku działa na dziewczyny. Na chłopaków czasami też.
  11. Nie pal marihuany. Widziałeś kiedyś rastamana - hejtera? Trawka sprawi, że poczujesz miłość do świata i niewiele będzie cię obchodzić. Nienawiść wymaga zaangażowania. Pij wódkę. Tanią. Tania wódka jest hejterska.Oczywiście ją także możesz znienawidzić.
Gods bless you

środa, 27 kwietnia 2011

1...2...3...próba bloga.

Nie potrafię planować. Pomysł o prowadzeniu bloga przyszedł mi do głowy nagle, na imprezie, jako odpowiedź na pytanie: "co u ciebie?". Nagle uznałam, że to całkiem niezły pomysł - książki pewnie nie napiszę, a nie chciałabym dojść do punktu, w którym przyjaciele będą mieli dość moich objawionych przemówień (i tak wiem, że tu jesteście). Jak każdemu megalomanowi, wydaje mi się, że mam coś ważnego do powiedzenia, a co gorsza - że czasami miewam nawet rację. Cieszę się zatem, że trafiłam w życiu na ludzi o niewyczerpywalnych zasobach cierpliwości, a co najlepsze - chętnych do polemiki o każdej porze dnia i nocy (zazwyczaj). To chyba dobre miejsce na podziękowania, więc dziękuję. 

Myśl przewodnia pierwszego posta to trudna sprawa - powinien być chwytliwy, dowcipny, zachęcający do powrotu. Mimo, że nie jest to mój pierwszy blog (na drugim można zobaczyć jak robię z siebie durnia w szpileczkach i torebeczkach), mam wrażenie, że tym razem jest trudniej zacząć. Może dlatego, że tym razem ma być bardziej osobiście - a przez to muszę bardziej uważać na to, o kim i o czym piszę. Jeśli kiedykolwiek odnajdziecie tutaj siebie, nasze wspólne historie - tak, potwierdzam to, mam zamiar je opisywać, starając się nie naruszać niczyjej prywatności i nie zdradzać tajemnic - jeśli poczujecie się urażeni moim osądem, mogę powiedzieć tylko: przykro mi. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie mam problemu ze szczerością i zawsze podpisuję się pod swoimi poglądami, jakie by nie były.

Nie wiem, naprawdę nie wiem, w jakim kierunku rozwinie się ten blog. Ostatnio przeżywam dość twórczy okres, więc możliwe, że po prostu będę tutaj radośnie bredzić o wszystkim i niczym w każdej dozwolonej formie literackiej i oszukiwać się, że być może znajdzie się ktoś do sensownej dyskusji. 

Ten blog - to ja. Niech żyję.
Gods bless you.