![]() |
phot. by Piotr Semberecki |
Zanim zacznę, chciałabym zaznaczyć, że inspiracją "Paulinki" nie była żadna osoba publiczna, tym bardziej blogerka - określenie to narodziło się kiedyś w pubie w gronie znajomych, lata temu; wobec osób noszących to imię wyrażam ubolewanie, że padło akurat na nie; nie próbuję obrazić ani urazić żadnej Pauliny, celuję w pewien typ dziewczyn.
Kim jest Paulinka?
Jeśli na co dzień przebywacie wśród paczki znajomych mieszanej płci, w końcu nadejdzie ten dzień - któryś z kumpli przyprowadzi na piwo swoją nową dziewczynę. Na podstawie długoletnich badań terenowych chciałabym wysunąć hipotezę, że im fajniejszy kumpel, tym mniej interesującą dziewczynę przyprowadzi - prawdopodobieństwo trafienia jest podobne jak w ruskiej ruletce (czyli znajomośc może wypalić mniej więcej z co 6 dziewczyną). Na pewno znacie ten typ - są ładne, zgrabne, zazwyczaj niewysokie, długowłose, najczęściej brunetki lub szatynki. Ubierają się normalnie, są zadbane, kulturalne, nie przeklinają, ładnie pachną, nie opowiadają prostackich żartów, studiują na przyszłościowych i rozsądnych kierunkach, nie są głupie - a jednak coś sprawia, że 15 minut po ich wyjściu nie macie pojęcia, jak wyglądały i co mówiły, zresztą, w towarzystwie rzadko zabierają głos. Siedzą sobie cicho w kąciku, siorbią colę (bo alkoholu zwykle nie piją, o papierosy nawet nie warto pytać). Hipoteza robocza postawiona po "o jednym piwie za dużo": Paulinki nie mają duszy.
Po spotkaniu niezliczonej rzeszy Paulinek, ostatnio coraz częściej biegających także luzem (tzn. bez chłopaka), zaczęłam zastanawiać się, co sprawia, że irytuje mnie ten typ - bo właśnie irytację odczuwam przy takich spotkaniach. Nie żeby mi specjalnie przeszkadzały - ale jednak po ich wyjściu impreza zwykle staje się o kilka procent lepsza. Próbowałam, naprawdę próbowałam - byłam miła, szukałam tematów do rozmowy, usiłowałam lepiej poznać - nie potrafię. Do pewnego momentu żyłam z przekonaniem, że każdy człowiek ma w sobie jakąś głębię, którą można drążyć - w przypadku Paulinek każda próba takiego drążenia kończy się zawsze intelektualnym skokiem na główkę do brodzika.
Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że naprawdę wolę towarzystwo bikejek i żywych lalek Barbie - nie dość, że od razu robi się weselej, to dzięki takim znajomościom wiem już dokładnie, gdzie w mieście warto wybrać się do solarium, a gdzie na tipsy, gdzie imprezują fajne "ciacha" i jak załatwić sobie karnet na siłkę po okazyjnej cenie; nie żebym odczuwała taką potrzebę - ale może któregoś dnia...kto wie.
![]() |
phot. by Barbara Bienkowska |
Po spotkaniu niezliczonej rzeszy Paulinek, ostatnio coraz częściej biegających także luzem (tzn. bez chłopaka), zaczęłam zastanawiać się, co sprawia, że irytuje mnie ten typ - bo właśnie irytację odczuwam przy takich spotkaniach. Nie żeby mi specjalnie przeszkadzały - ale jednak po ich wyjściu impreza zwykle staje się o kilka procent lepsza. Próbowałam, naprawdę próbowałam - byłam miła, szukałam tematów do rozmowy, usiłowałam lepiej poznać - nie potrafię. Do pewnego momentu żyłam z przekonaniem, że każdy człowiek ma w sobie jakąś głębię, którą można drążyć - w przypadku Paulinek każda próba takiego drążenia kończy się zawsze intelektualnym skokiem na główkę do brodzika.
Zaryzykowałabym stwierdzeniem, że naprawdę wolę towarzystwo bikejek i żywych lalek Barbie - nie dość, że od razu robi się weselej, to dzięki takim znajomościom wiem już dokładnie, gdzie w mieście warto wybrać się do solarium, a gdzie na tipsy, gdzie imprezują fajne "ciacha" i jak załatwić sobie karnet na siłkę po okazyjnej cenie; nie żebym odczuwała taką potrzebę - ale może któregoś dnia...kto wie.
Baśka, Karola, Justyna, Paula, Gośka (a właściwie Gośki dwie), a przede wszystkim siostro moja Kath Frankie - dziękuję wam za to, że od tylu lat wytrzymujecie ze mną i moją paranoją i za to, że nie muszę z Wami rozmawiać tylko o tym, "czy on zadzwoni", że nie muszę udawać psychicznie pełnosprawnej, że nie muszę zmyślać na poczekaniu, jakie mam plany na następne 20 lat. Że mogę pozostać chaotyczną, wiecznie nieogarniętą - sobą.
ajjaj,świat jest mały,masz Haneckę w linkach ;D miałam przyjemność być z nią na jednym kierunku przez rok ;] zdolna dziołcha ;)
OdpowiedzUsuńA na Paulinkach niestety się nie znam :> w ogóle moje klasyfikowanie ludzi to inna bajka;)
heh, faktycznie mały :) z Hancorą byłam na roku przez 2 lata, świetna dziewczyna :)
OdpowiedzUsuńhah.czyżby religioznawstwo? :> czy może muzykujesz? :D wybacz wścibstwo ;)
OdpowiedzUsuńale opinię mamy na Jej temat zbieżną,to dobrze ;)
religio :) gram jedynie w Wormsy na kompie :D domyślam się więc, że w Twoim przypadku pedagogika :)
OdpowiedzUsuńczekam już na następny koncert w Krakowie, bo dają z chłopakami nieźle czadu :)
Jestem z tych ludzi, które mimo wszystko zawsze w towarzystwie zagadują Paulinki i próbują postawić drinka (często naciskając na to drugie). Męczę je zazwyczaj nieokrutnie i zazwyczaj mnie nie lubią. Właściwie nie wiem czemu to robię. Może liczę, że jak mi się uda dostanę pokojową nagrodę nobla ;) ?
OdpowiedzUsuńSi ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam raz jakieś 4 lata temu ,jak H. się dopiero rozkręcała w Krk ;) ale liczę na to,że kiedyś to nadrobię, zwłaszcza ,ze moje miasto nie obfituje w wydarzenia kulturalne,jakich bym pragnęła < maruda mode on >
Lubię zadziorność. Lubię ironię. Lubię Kraków, bo sama tu mieszkam.
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać!
A lubię i nie lubię trafiać na fajne blogi, bo mi kurde czas zjadają! Ale bynajmniej nie marnują.
Ja wiem czy bycie rozsądnym jest takie złe? No ja rozumiem zaszaleć sobie, ale zachowanie stwarzające zagrożenie dla kogoś jest moim zdaniem niefajne. W sensie, ze jeżeli nie robię nikomu krzywdy, to co tam, mogę robić co mi się podoba. Z kolei cechą, której u Paulinek (jeju, tez znam taką Paulinkę) nie lubię, jest ta ich totalna bezpłciowość. Strasznie są nijakie
OdpowiedzUsuń@Patrycja Antonina - ja też się staram, bo próbuję być zen. ale z pewnymi ludźmi po prostu nie pogadasz :)
OdpowiedzUsuń@M. Maliciosa - przyjdź koniecznie, grają świetne nowe rzeczy - zresztą przy okazji jakiegoś koncertu chciałabym napisać o nich na blogu też :)
@justynides - a niechże się czyta na zdrowie ;-> ja mam do Krakowa takie odczucia jak wobec starego męża - przywiązałam się, ale drażni mnie już nieco momentami ;)
@mi - patrząc racjonalnie, to świetna cecha jest. tylko nudna. ale chodziło mi o coś troszkę innego - nie biorę w ogóle pod uwagę takiej opcji żeby stworzyć zagrożenie przez brawurę czy brak wyobraźni. myślę raczej o takiej racjonalności, która sprawia, że ludzie podporządkowują wszystkie swoje działania jakimś celom i zyskom, nie robią nic spontanicznie, nie potrafią zaszaleć, zapomnieć o obowiązkach i po prostu żyć. ja funkcjonuję całkowicie irracjonalnie, wszystkie decyzje podejmuję pod wpływem emocji i chociaż wiem, co chcę robić w przyszłości, ciągle lecę bardziej na szczęściu i tym, że ludzie mnie dziwnym trafem lubią niż na ciężkiej pracy i planowaniu. ale bezpłciowość Paulinek jest faktem. no po prostu nie mają duszy :)
Hihi, ja jestem wysoka i czarna, mam nadzieję, że nie wyglądam jak Paulinka :D
OdpowiedzUsuńAle na poważnie: mam podobne odczucia co do racjonalności istot oddających się zabiegom upiększającym, ignorance can be a bliss, ale jest też i druga strona medalu.
A.
Nie dokonczylam mysli...
OdpowiedzUsuńDruga strona medalu barbie anty-Paulinek nie interesuje mnie tak bardzo jak medalu mojego dwie strony. Ja już taka jestem, nie mam zamiaru smażyć bitek na kostkach knorra jak większość społeczeństwa sądząc po reklamach, bo np. jestem od 17 lat weganką i kocham to, co jem. Wiem, że widzę więcej niż barbie, a co za tym idzie: nie zawsze jest to wesołe czy proste, ale takie jest moje życie. Czasami upraszczam rzeczy a czasami gmatwam. Czasami biegam z brudnymi nogami, bo akurat w ogrodzie jest dobre światło i muszę to sfotografowac, wiec laze boso, nigdy w życiu nie zamierzam mieć tipsów, a bzykam się czasem kompletnie bez makijazu, ale nigdy nie udaję orgazmow, bo zbyt wiele lat zajelo mi pojęcie tej bardzo specyficznej i ciepłej umiejętności.
A nie, nie musisz być rozsądna, poważna i poukładana w wieku 23 lat! W wieku 37 też nie musisz, mówię z doświadczenia ;0 Ale bywa być Paulinką łatwiej, tylko, że cholera, tak strasznie nudno chyba... Nie wiem, w sumie, nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńO jeżu, mam podobnie! Co więcej, Paulinki działając w konspiracji próbują (czasami skutecznie) odsunąć swojego chłopaka od mojego towarzystwa. Widocznie mój luz i spontaniczność są dla nich nie do zaakceptowania, mimo że nie jestem żadnym zagrożeniem). Ale fajny kumpel to fajny kumpel, nie zesztywnieję w obecności jego niewiasty ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam na fb Twój komentarz, że matki i koleżanki Ciebie nie znoszą - mam identycznie, serio. Do tego worka wrzuciłabym też zachowawcze ciotki, które widuję raz w roku - z gatunku spotkań "na imieninach".
Pzdr :) /zuza