Bo często jest tak, że wstaję rano i nie planuję. Pozwalam życiu toczyć się swoim trybem, bez napięć, bez nacisków z zewnątrz, bez żadnej presji. Mówię sobie "będzie dobrze" i pozwalam, żeby karma przejęła kontrolę. I lubię ten stan, kiedy po prostu płynę, kiedy wszystko jest w idealnej harmonii. Tak, jak powinno być.
Bo to nieprawda, że trzeba zawsze pod prąd, że bunt, że sprzeciw, że walka. Że trzeba być innym, że trzeba tak, a nie inaczej, że nie można czasami odpuścić.
Bo widzę bezustanną wojnę dookoła i nie chcę być jej częścią, nie chcę brać udziału. Bo doceniam, że mogę pozwolić sobie na luksus bycia pacyfistką, stania z boku względem każdego konfliktu, bycia racjonalną.
Bo mówię życiu wprost, czego chcę. I często to dostaję. Może mam szczęście, może to przypadek, może karma to tylko złudzenie, efekt placebo w warunkach społecznych, może mnie się tylko to wszystko wydaje. Czy to ważne?
Bo w pewnym sensie wybrałam drogę, z której trudno byłoby zawrócić.
Bo czasami jest ciężko, ale to wciąż jest tego warte. Nie oglądać się wstecz, po prostu pozwalać nieść się fali i nie oczekiwać niczego, po prostu brać wszystkie szanse, które są dane.
Bo pada śnieg, a ja - chociaż wolę wiosnę - nie mogę nie patrzeć, nie potrafię nie dać się uwieść..
Bo kocham moje życie tak bardzo, że czasami brakuje mi tchu. Może to tylko sen, może żyjemy w Matrixie, może nic nie jest prawdą, może nie ma żadnej prawdy.
Bo nie wierzę w obiektywizm, bo nie ma żadnego obiektywizmu, bo wszystko jest zawsze względne i to jest jednocześnie wspaniałe i przerażające, a dobro i zło to tylko sztuczne konstrukty wypełnione mnogością sprzecznych znaczeń.
ładne to, co napisałaś
OdpowiedzUsuńZ ostatnim pkt sie nie zgadzam bowiem mam wrazenie, ze to doskonala wymowka by uprzykrzac innym żywota.nie wierzę w boga/chyba/, ale w dobro i zło tak.co nie zmienia faktu,ze jak zwykle napisane wysmienicie:-)
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst,pozdrawiam
OdpowiedzUsuń