W tym miesiącu planowałam kupić
sobie coś fajnego, może - wreszcie - Lity, które już dawno przestały być
najgorętszym trendem sezonu, ale którymi i tak się podniecam...Albo
jakiś fajny plecak? Kolorowe, wiosenne fatałaszki?
Ostatecznie jednak postawiłam na wersję pragmatyczno - racjonalną i kupiłam sobie co następuje:
- prąd
- wodę
- gaz
- internet
a pozostałe nędzne resztki mojej krwawicy przeznaczyłam na jedzenie i używki wszelakie.
![]() |
phot. by Piotr Semberecki |
1.
Pierwsza sztuczka wiąże się z termoaktywnym koncentratem
antycellulitowym - ja miałam pod ręką taki z Eveline, w czerwonym
opakowaniu. Wiadomo, że taki kosmetyki nie działają w sposób opisany na
opakowaniu, ale zapewniam - termoaktywne to one są. I własną krwią
zaręczam, że nasmarowanie tyłka, brzucha, ramion i nóg takim balsamikiem
pozwoli Wam przetrwać te przykre chwile pomiędzy gorącym prysznicem a
momentem osunięcia się w litościwą otchłań snu.
![]() |
phot. by Piotr Semberecki |
I tak
oto kończy się zima, a Ty jesteś kilka kilo szczuplejsza (chyba, że w
międzyczasie złamałaś się i zwiałaś z tej lodowni do mamusi, a ona
odkarmiła swojego kurczaczka), zahartowana (prawda, zero przeziębień),
masz jędrne uda (krioterapia w Twojej kuchni wymroziła cellulit) i jak
nigdy dotąd jesteś zdeterminowana żeby przeżyć. A, i jeszcze pozbyłaś
się wszystkich swoich dziwnych żywieniowych oporów w stylu "fuuuj, ja
tego nie zjeeeem". Uwierz mi, zjesz wszystko.
Tak naprawdę, to wszystko jest tego warte - nawet nie chodzi o to, że teraz, po odjęciu rachunków za ogrzewanie, nasze mieszkanie będzie śmiesznie tanie i warte absolutnie każdej złotówki. Ale świadomość, że po obu stronach masz sąsiadów, do których możesz zapukać w każdej sprawie - od "pożycz mopa" przez "masz fajki?" do "chodź na wódkę" - a cała kamienica przypomina lekko akademik (chociaż do Dietla 44 brakuje nam jeszcze bardzo, bardzo dużo) i Nowy Rok witasz, zaliczając 4 imprezy bez wychodzenia z budynku, by potem z ponad setką osób pić ruskiego szampana na ulicy pod własnymi oknami (i jakieś 200 metrów od Kazimierza), ta świadomość jest, uwierzcie mi, bezcenna. I chociaż zmarzł mi tyłek i momentami chciałam tłuc głową w parkiet, nie ruszę się stąd aż mnie nie wywalą za hulaszczy tryb życia.
Ale teraz, proszę państwa, przyszła wiosna. Poczułam to dzisiaj bardzo mocno, idąc Starowiślną w rozpiętej skórzanej kurtce narzuconej na lekką koszulkę. W pełnym słońcu, bez pośpiechu, bo moje życie pozbawione jest przymusu. I widział Pan, że to było dobre.
Gods bless you.
Tak naprawdę, to wszystko jest tego warte - nawet nie chodzi o to, że teraz, po odjęciu rachunków za ogrzewanie, nasze mieszkanie będzie śmiesznie tanie i warte absolutnie każdej złotówki. Ale świadomość, że po obu stronach masz sąsiadów, do których możesz zapukać w każdej sprawie - od "pożycz mopa" przez "masz fajki?" do "chodź na wódkę" - a cała kamienica przypomina lekko akademik (chociaż do Dietla 44 brakuje nam jeszcze bardzo, bardzo dużo) i Nowy Rok witasz, zaliczając 4 imprezy bez wychodzenia z budynku, by potem z ponad setką osób pić ruskiego szampana na ulicy pod własnymi oknami (i jakieś 200 metrów od Kazimierza), ta świadomość jest, uwierzcie mi, bezcenna. I chociaż zmarzł mi tyłek i momentami chciałam tłuc głową w parkiet, nie ruszę się stąd aż mnie nie wywalą za hulaszczy tryb życia.
Ale teraz, proszę państwa, przyszła wiosna. Poczułam to dzisiaj bardzo mocno, idąc Starowiślną w rozpiętej skórzanej kurtce narzuconej na lekką koszulkę. W pełnym słońcu, bez pośpiechu, bo moje życie pozbawione jest przymusu. I widział Pan, że to było dobre.
Gods bless you.
![]() |
phot. by Piotr Semberecki |
z postu wynika, że mieszkasz sama
OdpowiedzUsuń:(
bo Ty mnie w ogóle nie wspierasz. i nie chcesz umyć podłogi w kuchni.
OdpowiedzUsuńZnam ten stan, kiedy rachunki za ogrzewanie sięgają zenitu a w domu niemal zamarza kawa w szklance. Będę pamiętać o tych patentach i postaram zaopatrzyć się w termoaktywny krem przed nadejściem srogich mrozów. A swoją drogą- nienawidzę zimy. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńkawa nam jeszcze nie zamarzła, ale żeby użyć masła, musiałam odkroić wybrany kawałek i położyć go na chwilę na piecu ;] nie ma lekko ;]
Usuńzimy także nienawidzę.
ooooooch, jak ja to dobrze znam! naiwnym dziecięciem jeszcze będąc(drugi rok studiów!!!) śmy se wynajęli ogromniasty pokój w kamienicy. i uwierzyliśmy właścicielowi "tak, ten wielki grzejnik pamiętający jeszcze czas przed waszymi narodzinami nagrzeje te gabaryty i dziura pod parapetem na pewno mu nie przeszkodzi". potem były kolejne kamienice, kolejne niedziałające piece, stolarka okienna pamiętająca czasy Breslau... woda zamarzająca w muszli klozetowej... ech, aż łza się w oku kręci.
OdpowiedzUsuńaleśmy piękni byli i młodzi (niektórym nawet zostało)!!!
pozdr, Agatka
ps. ale żem Cię na kazimierzu nie spotkała w weekend bywawszy to aż mi przykro!
hue hue, ja już nigdy nie uwierzę wynajemcy, który mówi mi "paaaani, cieplutko tu będzie" ;] ot, uroki kamienicznych mieszkań :) za to jakie wspomnienia!
Usuńna Kazimierzu ostatnio bywam nawet dość często, ale incognito :) nie jestem zresztą tak charakterystyczna żeby mnie gdzieś przyuważyć, tak myślę :))
hell yes!
OdpowiedzUsuń