Brak internetu jest zaiste traumatycznym doświadczeniem. To uczucie, kiedy klikasz w ikonkę firefoxa, a ona łypie na ciebie szyderczo i śmieje ci się bezczelnie w twarz, mówiąc, że połączenia NIE MA - tego nie da się porównać z niczym innym. Nie ma co zrobić z rękoma, z oczami, człowiek nie wie w co się wgapić, czym się zająć - idzie trochę poprzeszkadzać innym, ponarzekać, że mu się nudzi, w międzyczasie coś przegryzie, potem znowu ponarzeka, może wyjdzie na spacer, ostatecznie - jeśli człowiek jest na poziomie - łapie za książkę. I pierwsze kilka dni da się nawet znieść - prawdziwy horror zaczyna się po ok. tygodniu, kiedy każda komórka ciała wyrywa się w stronę komputera, który - jak wiadomo - bez szybkiego łącza internetowego nie ma zbyt wielu zastosowań.
Mam na imię Magda i jestem dzieckiem ciężko uzależnionym od internetu. Nawet wtedy, gdy z niego nie korzystam - po prostu dla własnego komfortu psychicznego muszę mieć świadomość, że gdzieś tam jest i przyjdzie na wołanie. I uwierzcie, że Facebook jest tu akurat najmniej istotny. Tak naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, w jaki sposób marnuję czas przy komputerze (bo to, że marnuję go w ilościach hurtowych, jest oczywiste) - ja sobie klikam tu i tam, słucham muzyki, czytam newsy z zakresu szeroko pojętej kultury popularnej i niepopularnej i ogólnie udaję, że robię coś produktywnego. Czasami popracuję mało-wiele (konia z rzędem temu, kto wie, jak powinno się to zapisywać), ogarnę blogaski swoje i znajomych (bo są tacy hot i trendy, że mają te blogaski) i zaczynam zabawę od początku.
Ale już dobrze, już wszystko gra. Internet powrócił do mnie w końcu i chociaż musiałam poświęcić kilka dni na odbudowanie naszego związku, obecnie układa nam się idealnie. Nasze niedawno wynajęte mieszkanie w podgórskiej kamienicy nareszcie zaczyna wypełniać się ciepłem i nie jest już zimno jak w psiarni, zaczynam powoli odplątywać warstwy koców, szlafroków i dresów, a dłoń sterująca myszką nie pokrywa się już szronem po wyciągnięciu z rękawa.
Fajnie tu, na tym Podgórzu. Otaczają nas lumpeksy i sklepy ze starociami, co przyda się na pewno - jako że dual umyślić sobie zorganizować Andrzejki w klimacie retro (początek XX wieku). Rozpisał też program imprezy:
- lanie woskiem
- lanie masłem
- buty aż do progu
- fusy po zagranicznej kawie
- kości gołębie
- podrzucanie krwawnika
- prawdziwy Andrzej.
co sprawia, że sama chcę to zobaczyć, bo to wszystko nie może skończyć się dobrze - nawet biorąc pod uwagę fakt, że w nasza kamienica charakteryzuje się dość dużym współczynnikiem studenta na metr kwadratowy, a normalnych ludzi w zasadzie prawie tu nie ma.
I na dzisiaj to tyle, bo szczęśliwie udało mi się skutecznie odmóżdżyć. Good night and good luck.
Gods bless you.
pierwszy!
OdpowiedzUsuńnawet mi się tak włosy mierzwią spod przepaski jak jemu. idę se takie cycki hodować jak on, pójdę każdego lachona wyrywać na "światło mego księżyca" i "ty dziś ruchać z moja!"
Ja niestety nie mam takich zasobów czasu żeby pozwolić sobie na godziny grania, ale jak mam raz na miesiąc wolny weekend to chociaż godzinę lub dwie relaksuję się w świecie sackboys :)
OdpowiedzUsuńno Dual jak 150!!
OdpowiedzUsuńco do internetu to wiadomo, że bez niego nie ma życia.
jak Andżejki?? poza tym, że świetnie. ;p